Contents:
Ludzie, którzy przechodzili obok, byli mu obcy.
Michałowice I są dziesiątki kobiet, które - tak jak Ty – szukają nowych znajomości i chętnie umawiają się na randki. Wiele z nich to osoby, które są puszyste. Michałowice I są dziesiątki mężczyzn, którzy - tak jak Ty – szukają nowych znajomości i chętnie umawiają się na randki. Wiele z nich to osoby, które są.
Znowu dopadł go lęk. Nie zauważył wśród nich nikogo z Wilczego Kąta. Ich twarze były uśmiechnięte, ich ręce poruszały się w przyjaznych gestach, ale oni nie posiadali tego co ludzie znajomi. Nagle skończył się marsz. Zwarta rzesza ludzi przemieniła się w strumyczki znikające w bocznych uliczkach. Odjeżdżały samochody z robotnikami. Przy budkach z kiełbasą i piwem, gromadzili się mężczyźni. Na ciężarówkę z wielkim napisem na burcie - Wodociągi ludzie wrzucali transparenty i portrety.
Zwijali starannie flagi, aby potem niedbale pchnąć w kąt platformy. Ciężarówki z fabryki mydła nie było.
Nie wiedział w którą stronę ma iść. Wydawało mu się, że tam daleko, w perspektywie brukowanej ulicy, znajduje się jego dom. Szedł człapiąc przed siebie, bo nogi jakby mu nagle osłabły. Skończyły się domy miasta, zwęziła się ulica. Nigdy nie był w tej dzielnicy. Patrzył w dal, na łąki przecięte połyskującą rzeczką. Nie były to Niskie Łąki rozpościerające się nad Oławą, ale mimo tego coś uparcie podpowiadało, aby iść dalej. Tam, za tymi łąkami, być może płynęła Odra, a za Odrą były znajome pejzaże. Naprzeciwko domu skrytego w morwowych drzewach dostrzegł przystanek autobusowy. Filipek rozgarnął gałęzie.
W ogrodzie, na zacienionej ławeczce, siedział stary mężczyzna. Dziadek jednak się nie poruszył. Z domu wyszła kobieta niosąca koc. Na jej widok stary mężczyzna ożywił się i zmienił dłoń na gałce laski. Przyjął ciepłe okrycie spoglądając na nią zamglonymi, wdzięcznymi oczami. Mężczyzna z twarzą boksera zbliżył się powłócząc nogami. Przyczłapał stary. Wpatrzył się w Filipka z zaciekawieniem.
Kobieta spojrzała na niego matczynym okiem i weszła do domu. Stary wpatrywał się w flagę. Człowiek z twarzą boksera spojrzał na niego spode łba. Gdy wojna się skończyła wróciłem do Polski na tych oto nogach - stuknął laską o nogę. Filipek usłyszał dźwięk jaki wydaje drewno. Ale niebyła to Polska, o którą się biłem - staremu w oczach zaszkliły się łzy. Co mącisz w głowie chłopakowi!
Zbyt dużo jest czerwonych flag w Polsce, zbyt dużo. Lepiej gdyby były tylko białoczerwone. Wróciła kobieta niosąc kromkę chleba z masłem i podała ją Filipkowi. Spojrzała z troską na starego. Przyglądali się Filipkowi, jak pochłania chleb.
Był głodny, przestraszony i tęsknił za domem. To wszystko można było wyczytać z jego twarzy.
Nadjechał rozklekotany, przechylony autobus, tylne koło tarło o blachę błotnika. Drzwi otworzyła wesoła konduktorka.
Wsiadaj chłopcze - kobieta pchnęła go na schodki. Wskoczył żwawo do autobusu. Przez zabrudzoną szybę widział oddalających się - starego i kobietę, która go podtrzymywała. Jego zgarbiona sylwetka zniknęła w wiosennej zieleni. Na pociętym żyletkami siedzeniu leżała poplamiona tłuszczem gazeta. Usiadł obok. Gazeta zsunęła się i upadła na podłogę. Na pierwszej stronie czerwienił się wielki tytuł: 1 Maja - święto ludzi pracy. Konduktorka zdmuchnęła loczka spadającego jej na oczy.
Przekrzywiona czapka nie mieściła wszystkich włosów. Konduktorka usiadła naprzeciwko, stawiając stopy na gazecie. A co on tam muruje? Niebieskie tramwaje? Konduktorka założyła nogę na nogę i obciągnęła granatową spódniczkę. Dotknęła palcami czerwonego płótna flagi. Kierowca trzymając jedną dłonią kierownicę wychylił się w ich stronę.
Zerwała się i podbiegła zygzakiem do kierowcy.
Pochyliła się nad skulonym, śmiejącym się mężczyzną, próbującym zrobić unik przed ręką uzbrojoną w plik biletów. Kobiecie spadła z głowy czapka i rozsypały się włosy. Noga kierowcy mimowolnie naparła na pedał gazu. Zarzuciło autobusem, z silnika buchnęło zapachem benzyny. Zdezelowany samochód przyśpieszył gwałtownie. Filipek kurczowo chwycił się poręczy siedzenia. Dojechali do zajezdni. Pobladłego Filipka pożegnały salwy śmiechu kierowcy i konduktorki.
Przebiegł przez cichą ulicę i skrył się w lipowej alei. Nad kominami fabryki mydła wisiały ciemne chmury. Na płocie nie było już białoczerwonych. Zostały same czerwone.
We, of course, were lucky. Opadły z hukiem burty ciężarówki i robotnicy zeskoczyli na ulicę. Podobnie uczyniono z ludźmi — lokatorami mieszkań zakładowych. Przez to przeoczył wiele brań. No już dobrze, dobrze - podsunął mu pod pysk swoją dłoń. Ogłoszenia matrymonialne mężczyzn 18 - 25 lat. Przez parę dni, może tydzień mogą jeszcze zostać ze mną.
Wrzucił flagę na betonowy dziedziniec. Drzewce zawerbliło przyjemnie. Stróż gwałtownie się obudził. Zrobił słupka, jak zając i chwilę nasłuchiwał. Potem głowa opadła mu na splecione dłonie ułożone na stole. Filipek przyszedł ze szkoły i cisnął teczkę z książkami pod łóżko.
Biało-czerwone papierowe chorągiewki wetknął do doniczek na oknie. Były starannie zrobione i otrzymał za nie piątkę od pani nauczycielki. Po pierwszomajowym pochodzie zostały w nim zmęczenie i lęk.